odwiedziny

Człowiek odsuwa myśli o własnej śmierci. Żyjemy tak, jakby jej nie było. Jakby dotyczyła tylko innych. Do czasu, kiedy upomni się o swoje. Kiedy w życiu następuje przełom, nagle widzimy wyraźniej. I wtedy są tylko dwie drogi. Można się przestraszyć i zamknąć jak szczur w norze, drżąc o każdy oddech. Albo rozkwitnąć. I nie pozwolić, by choć sekunda przemknęła nam przez palce.

To spotkanie było inne. Może ostatnie. Marysia trzymała Boba tak, jakby chciała zatrzymać czas. Nie mogła go wypuścić z objęć. Może wróci za kilka lat. A wtedy… może jej już nie będzie.

Lubię tam być. Kiedy odwiedzam rodziców, zawsze jadę do Marysi. Bo wiem, że kiedy jej zabraknie, wszystko, co wiąże mnie z Piechcinem, z moim dzieciństwem, zniknie. To ostatnia nić. Potem już tylko groby.

Next
Next

Strachy na Lachy