sens tworzenia
Dużo. Dużo za dużo. Świat krzyczy tysiącem głosów. Wizualna kakofonia otula mnie jak powietrze. Chociaż bardziej to gaz. Duszący, agresywny, wonny i zabójczy. Wciska się i chwyta za gardło, by odebrać Ci Twoje życie. W zasadzie nie da się tego powstrzymać. Nie widzę końca. Można tylko uciekać. Świat wydaje się naczyniem bez dna i ścian. Nigdy nie będzie pełne, a jednocześnie pęka od nadmiaru. Echo pustki odbija się od ścian. Słucham.
A zaczęło się niewinnie.
30 000 lat temu, w ciemności jaskini, ktoś przyłożył dłoń do ściany i obwiódł ją czerwoną ochrą. Tu byłem. Ja. Nie ktoś inny, tylko ja. Pamiętaj. Nie było to praktyczne czy potrzebne do przetrwania. Tu objawiła się podstawowa ludzka potrzeba. Potrzeba znaczenia. Już wtedy człowiek nie mógł znieść myśli o nieistotności swojego istnienia. To był bunt. Twórczy akt wymierzony przeciwko nieuchronnej śmierci.
Tworzymy, bo nie możemy znieść myśli o własnej nieistotności. Myśl, obraz, słowa to sposoby na nieśmiertelność. Ciało umiera, myśl może żyć wiecznie. I wtedy śmierć przestaje być końcem. Oszustwo, w które my ludzie wierzymy. Oszustwo, które utrwalamy na kartach martwych drzew, Oszustwa, które ukrywamy w obrazach. W fotografiach, w których próbujemy zatrzymać czas. Dzięki którym pamięć przestaje być niedoskonała. Bo nie musi być.
Akt twórczy to bunt przeciwko śmierci. Pytanie zadawane rzeczywistości, która pragniemy zrozumieć. Która wymyka się nam za każdym razem gdy piach uderza w zimne wieko trumny. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Proste. Lubię pogrzeby. Uświadamiają mi, że moja starsza siostra Śmierć już od narodzin trzyma mnie za rękę. Ona nie nadchodzi niespodziewanie, znikąd. Ona jest z tobą każdego dnia, bo każdego dnia umierasz. Moja kochana starsza Siostra.
Świat jest chaotyczny, przypadkowy, absurdalny, wrogi i śmiertelny. Potrzebujemy kontroli i kłamstwa, by znieść nieuchronność naszego losu. Kontroli naszego uniwersum, gdzie wszystko musi mieć sens. A nie ma.
1991. Internet.
Władza w ręce ludu. Każdy może tworzyć. Odcisnąć swą dłoń w tej cyfrowej jaskini. Nikt jeszcze wtedy nie wie, że właśnie demokratyzuje się tworzenie treści bardziej niż wtedy, kiedy Gutenberg wynalazł druk. Każdy od teraz ma drukarnię w kieszeni. Tubę, przez która może krzyczeć na cały świat. Treści nie płyną. One eksplodują. Możesz dotrzeć do każdego umysłu na tym świecie. To moment gdy odbiorca staje się nadawcą i rodzi się on: Influencer. Życie nagle staje się sztuką. Wszystko, dosłownie wszystko staje się: kontentem. Posiłek, przypadkowa chwila, kawa na blacie to potencjalny akt twórczy. Zobacz to ja i moje życie. Istnieję. Jestem zajebisty.
5.3 miliarda obrazów dziennie.
61 400 zdjęć na sekundę, a my wciąż fotografujemy?
Paradoks obfitości.
I jeszcze większa niepewność i zagubienie.
Mamy nieskończone możliwości twórcze, ale większość z nas czuje się teraz mniej kreatywna niż kiedykolwiek. Tworzyć jest trudno. Nie, że technologicznie jest trudno. Trudno, bo przytłacza nas ilość możliwości, a spod tego ciężaru ciężko zobaczyć jakiś sens czy poczuć motywację. A Ty jesteś kroplą. Jedną z miliardów. Jak tu być wyjątkowym? W ciągu sekundy rodzą się tysiące obrazów, których nikt nigdy nie zobaczy. To może paraliżować. To może zabijać. A Ty tak bardzo chcesz.
By tworzyć, musisz tworzyć dla siebie. To klucz. Prosty wykrzywiony drut, który otwiera w głowie furtkę, by nie zwariować. Tworząc dla obcych oczu, musisz naginać światło pod ich dyktando. Znajdziesz może w sobie siłę, na jakiś czas aż doszczętnie nie spalisz tego lasu. Po czasie zorientujesz się, że siedzisz w nim całkiem sam z rękoma zakutymi w kajdany. Na wypalonej ziemi, bez zasobów, sam w labiryncie cudzych oczekiwań. Wypalony, zmęczony. Złamany. Umarłem? Bez siły jeszcze oddycham. I wtedy zaczynasz rozumieć. Czasem nie ma już popiołu, by się z niego odrodzić.
Musisz tworzyć, wolnym.
Żyjemy dziś w momencie największego przesilenia twórczego w historii. Nigdy też nie było tyle szumu. Nigdy też człowiek nie potrzebował tak bardzo odnalezienia poczucia sensu własnego istnienia. Nie pomaga, że świat zapierdala. Nie ma w co wierzyć. Nie ma już boga. Zasady upadają, a słowo constans wydaje się nie istnieć. Właściwie to jest jeden bóg. Chociaż bardziej pasuje do niego słowo dyktator. Wiesz, o czym mowie. Wszyscy jesteśmy pod jego wpływem. Służymy mu.
Co zostaje człowiekowi w sytuacji gdy maszyny zaczynają tworzyć? Tego akurat się nie boję. Maszyna może naśladować styl, ale nie może naśladować bólu tworzenia. Wahania, zwątpienia, zachwytu i miłości. Nie może udawać lęku, ekstazy i wkurwienia towarzyszącemu narodzinom dzieła. Jednak ta myśl nie każdemu pomaga.
Zostaje nam to, co zawsze było najważniejsze: doświadczenie bycia człowiekiem. Ostateczna wartość ludzkiej twórczości nie leży w doskonałości dzieła, ale w autentyczności procesu. Nie wiem, czy ktoś zobaczy moje prace i czy komuś się to spodoba. To bez znaczenia. Jestem wolny i tworzę, co chcę. Ważne, że są prawdziwe i autentyczne. Z duszy, z głębi mnie. Smród fałszu potrafi zatkać nozdrza. Uważaj.
Późno zrozumiałem, na czym polega sztuka. A właściwe, czym jest. Wolnością tworzenia. Bez granic.
Technologia się zmienia. Narzędzia ewoluują. Ale podstawowa ludzka potrzeba pozostaje ta sama: Pozostawić ślad. Dotknąć wieczności. Nie zniknąć bez słowa. Ja też próbuję się upewnić, że istnieję. Nie liczy się cel. Liczy się droga i kadr oraz przeżyta twórcza chwila. Historia, która jest dla mnie ważna. Bo gdy każdy dziś może zrobić profesjonalne zdjęcie iphonem, wartość przestaje leżeć w technice. Wracam do tego, co fundamentalne: ___ widzenie.
I see You. Dostrzegam Cię. Czuję. Dotykam. Wiem, że tu jesteś. Ja jestem.
NIe myś. Fotografuj. Pisz. I nie pytaj po co. Rób to co czujesz - a żyć będziesz.
Pisze ten tekst kiedy obiecałem sobie, ze nie będę już naginał światła dla cudzych oczu. Wychodzę z mojego spalonego lasu, spopielony. Odradzam się wśród lekko kołyszących drzew koło mojego nowego domu. Z przyjacielem, u boku który umiera, który codziennie mimo bólu wchodzi do mnie na łóżko i kładzie głowę na moim ramieniu. Pisze to i płyną mi łzy. Nie poprawiam za bardzo tekstów. Lubie myśleć, że są niedoskonale.
M. 2025.10.15
Borucki.