24 fps -
Scena 1.
Miasto. Wrocław. Ulica Jedności Narodowej 85. Kawiarnia Filmowa. Słoneczne, upalne, wakacyjne popołudnie. Mieszkańcy poruszają się leniwie, szukając cienia. Gorąco aż gacie lepią się do dupy. Powietrze faluje od gorąca i spoconych pach.
Scena 2.
Przyciemnione, chłodne wnętrze kawiarni kontrastuje z wylewającym się potem na zewnątrz. Na ścianach plakaty filmowe jak trofea. Zajebisty wielki żyrandol zwisa majestatycznie - chyba nie pierdolnie? - nie wiem dlaczego kojarzy mi się z katastroficznym starym filmem. Pewnie kojarzę taką scenę. Nieważne. W powietrzu unosi się zapach świeżo zmielonej arabiki i starego celuloidu - kurwa Borucki! - bez przesady z tą wyobraźnią! Słychać cichy, utwór, sączący się ze starych głośników.
Borucki
Dzień dobry.
( Zza baru podnosi się MAREK. Jego twarz rozjaśnia się szerokim, szczerym uśmiechem. Wymownym gestem otwiera ramiona. Slow motion! )
Marek
No Panie! Kogo moje gałki widzą! Ależ miła niespodzianka!
Scena 3.
Kilka minut poźniej. Przy barze. Para unosi się filmowo. W tle widać, jak Marek operuje ekspresem. Cappuccino. Rozmawiamy o ...
Tu brakuje kilku kartek scenariusza.
To miejsce nowe, a już kultowe. Magnes. Przyciąga artystów, ludzi obrazu i dźwięku. Wreszcie jest na mapie miasta punkt, gdzie można naładować nie tylko baterie do telefonu, ale i ducha. Wypić reżyserską lurę w koszyczku, mieszając w jaką tylko chcesz stronę i pochłonąć kawał zajebistego ciasta bez wyrzutów sumienia. Fuck! Mocna ta kawa!
Czujesz się tu jak na planie dobrego starego filmu. Te zajebiste stare fotele! W zasadzie stawiaj kamerę i kręć. A na dole? Nie powiem. Przyjdźcie zobaczcie sami. Nie uwierzycie. I nie! Nie jest to zajbisty kibel. W ogóle nie kupuje tego trendu z odjechanymi różowymi kiblami. What?
Złapałem się na tym, że po godzinie gadamy jak starzy kompani z planu. Kawa? Wyborna. Klimat? Jak z offu. A gościna? Czułem się jak odtwórca głównej roli, wysłuchany i ugoszczony po królewsku. Dziękuję Marku. To była czysta przyjemność.
Chłopaki (Bartek oraz Marek) wreszcie dali Wrocławiu brakujący element – serce, które bije w rytm 24 frames per seconds.
Bartas (postać - kluczowa dla fabuły, o to ten Pan) – dziś był nieobcecny - miałeś wspaniały pomysł z tym miejscem! Wkrótce wpadam. Zresztą zawsze jestem jak mogę. Dam znać wcześnej byście wyprasowali koszule. :)
The end
Kamera powoli odsuwa się i podnosi nieco, jakby z lekkim żalem obserwując to odejście. Dłoń sięga do mosiężnej, chłodnej klamki – ostatni, namacalny kontakt z tym schronieniem. Jej metaliczny chłód to pożegnalny uścisk tego miejsca. Próg rozpływa kontury. Sylwetka, która przed chwilą była wyraźna i wyrazista, traci swoją ostrość. Przestaje być indywidualnym bohaterem, a staje się częścią tłumu, na gorącym ekranie ulicy.
To wyjście z ciemnej kinowej sali na korytarz pełen jarzących się świateł, które kłują w oczy po mroku. Kontrast jest absolutny, fizyczny. Z ciszy i skupienia – w harmider i ruch. Z chłodnego, nasyconego aromatem kawy i książek powietrza – w gęsty, pył i pot miasta. Zanurzenie. Pozostaje tylko echo – chłód i czułość tego wnętrza.
Kamera. Akcja!
To be continued…